Wygląda na to, że statek o nazwie „Piraci z Karaibów" znów daje oznaki życia. I choć szósta część wciąż oficjalnie ginie w mgle niepewności, Orlando Bloom jasno dał do zrozumienia — jest gotowy wrócić. Z tym samym entuzjazmem, który miał dwadzieścia lat temu.
W rozmowie w "This Morning" aktor przyznał: „Kto wie? Nie mogę teraz nic powiedzieć, bo naprawdę nie wiem. Próbują wymyślić, jak to wszystko miałoby wyglądać. Osobiście uważam, że świetnie byłoby znów zebrać całą ekipę. Ale zawsze są różne pomysły, więc zobaczymy, na czym się skończy."

Źródło:
imdb.com
Co ciekawe, Bloom, który grał Willa Turnera, zniknął z serii na prawie dziesięć lat — w „Martwi nie opowiadają bajek" pojawił się tylko w krótkiej roli epizodycznej. A przecież jego historia w oryginalnej trylogii była równie ważna co podróż kapitana Jacka Sparrowa.
Po piątym filmie, który szczerze mówiąc stał się najsłabszym w serii pod względem ocen i wyników kasowych (ma zaledwie 30% „świeżości" na Rotten Tomatoes), szósta część potrzebuje albo triumfalnego powrotu ulubieńców fanów, albo kompletnego restartu.
Ale fani pamiętają scenę po napisach z piątego filmu — aluzję do powrotu Davy'ego Jonesa. A to już zapowiada naprawdę spektakularny finał całej sagi. Pytanie tylko, czy uda się zebrać tę samą załogę. I czy zdążą to zrobić, zanim statek ostatecznie pójdzie na dno. Wcześniej my z zoomboola.com informowaliśmy, że Ridley Scott nie chce już kręcić filmów „Alien".