Dlaczego nowa adaptacja "The Stand" może stać się najlepszym filmem na podstawie powieści Stephena Kinga

Kiedy wydaje się, że wszystko autorstwa Kinga zostało już zaadaptowane na ekran, pojawia się wiadomość, która sprawia, że nawet najbardziej doświadczony fan horroru zaczyna nerwowo zacierać ręce.

Według Deadline, Paramount oficjalnie rusza z kinową wersją "The Stand", a za kamerą stanie Doug Liman. To ten sam reżyser, który kiedyś przekształcił kino gatunkowe w coś znacznie większego.

I tu zaczyna się naprawdę ciekawie. Bo tym razem wszystko może w końcu się udać.

Czym jest "The Stand" i dlaczego tak trudno go zaadaptować

"The Stand" (1978) to jedna z fundamentalnych powieści w literackim uniwersum Kinga. To epopeja o dobru kontra zło, pandemii, przetrwaniu, wierze i oczywiście ludziach dociśniętych do muru. 1200 stron to nie żarty.

Powieść była już dwukrotnie adaptowana: miniserial z 1994 roku wydawał się solidny jak na swoje czasy, ale dziś oglądanie go to jak patrzenie na starą kasetę VHS.
Pisarz Stephen King w okularach uśmiecha się z książką w pobliżu, na tle zniszczonego miasta
Stephen King i powieść "The Stand"
Druga wersja to serial z 2020 roku zamówiony przez CBS All Access. Miał burzliwy rozwój z karuzelą reżyserów — od Bena Afflecka po Scotta Coopera. W końcu oddali go Joshowi Boone'owi. Mimo gwiazdorskiej obsady (James Marsden, Whoopi Goldberg, Alexander Skarsgård), serial wyszedł nierówny: wizualnie solidny, ale narracyjnie wątpliwy. Oczekiwanego "wielkiego powrotu" nie było.

Jak dotąd żadna adaptacja nie zdołała w pełni uchwycić epickiego rozmachu i filozofii książki.

Dlaczego teraz i dlaczego Liman

Ale teraz wszystko może się zmienić. Po pierwsze, Liman to reżyser, który wie, jak łączyć akcję, dramat i dowcip. "The Bourne Identity", "Edge of Tomorrow", "Mr. & Mrs. Smith" — to nie tylko rozrywka, to studia charakterów osadzone w niestabilnych światach. Dokładnie takiego reżysera potrzebuje "The Stand".
Aktorka Whoopi Goldberg w białym ubraniu i aktor Alexander Skarsgård w dżinsowej kurtce
Sceny z serialu "The Stand" z 2020 roku
Źródło:
Po drugie, Paramount wyraźnie nie oszczędza: projekt jest planowany jako kinowa premiera, co oznacza, że będzie kręcony na wielki ekran, z dużym budżetem, bez kompromisów formatowych. Po sukcesie "Dune" i "Oppenheimera" studia znów stawiają na to, że wielkie historie mogą i powinny żyć w kinach.

Dlaczego "The Stand" może być definitywną adaptacją Kinga

  • Idealny timing. Świat znów boi się pandemii, autorytaryzmu i podziałów społecznych. Tematy powieści brzmią jeszcze głośniej niż w 1978 roku.
  • Potencjał wizualny. Od pustynnych pustkowi Las Vegas po ruiny Boulder — to plany stworzone pod IMAX, nie niskobudżetowy dramat.
  • Randall Flagg na wielkim ekranie. Jeden z najbardziej charyzmatycznych złoczyńców Kinga w końcu dostanie skalę, na jaką zasługuje.
Jasne, King miał świetne adaptacje — "The Shawshank Redemption", "The Shining", "It". Ale prawie żadna z nich nie zmierzyła się z tak monumentalnym tekstem w całości.

Jeśli Paramount nie straci odwagi, jeśli Liman nie ześlizgnie się w parodię, jeśli powierzą scenariusz prawdziwemu fanowi materiału źródłowego zamiast algorytmowi, to patrzymy nie tylko na kolejny film Kinga, ale potencjalnie na najlepszy film Kinga w historii. Wcześniej na zoomboola.com wyjaśniliśmy, dlaczego Henry Cavill nie będzie w stanie przyćmić Christophera Lamberta w nowym "Highlander".