I to dokładnie taki rodzaj roli wybrał legendarny aktor. Depp wcieli się w najsłynniejszego skąpca literatury — Ebenezera Scrooge'a z "A Christmas Carol" Charlesa Dickensa.
O czym będzie film i kto go tworzy?
Paramount rozwija adaptację pod tytułem "Ebenezer: A Christmas Carol."W roli głównej gwiazda "Pirates of the Caribbean". Rola ponurego bohatera przechodzącego mistyczną przemianę pasuje do niego idealnie. Granie czegoś takiego to jego żywioł — wystarczy przypomnieć sobie "Edward Scissorhands" czy Szalonego Kapelusznika z "Alice in Wonderland".
Za kamerą stanie Ti West. Można go śmiało nazwać mistrzem współczesnego horroru. Może nie znacie jego nazwiska, ale na pewno słyszeliście o głośnej trylogii "X", "Pearl" i "MaXXXine". Filmy były całkiem intensywne, więc myślę, że pod jego okiem nie będzie to słodka bajeczka.
Na ekranie partnerować Deppowi będzie Andrea Riseborough. Film ma już wyznaczoną datę premiery — 13 listopada 2026 roku, donosi Deadline.
Ogólnie twórcy opisują projekt jako "wciągającą opowieść o duchach".
Źródło:
youtube.com
Bitwa Scrooge'ów: Depp kontra Dafoe?
Co zabawne, niemal równocześnie z ogłoszeniem filmu z Deppem dowiedzieliśmy się, że Warner Bros. też przygotowuje swoją wersję "A Christmas Carol".Za kamerą stanie Robert Eggers (reżyser "The Lighthouse", "Nosferatu"), a w roli głównej rozważany jest Willem Dafoe.
Szczerze mówiąc, nawet nie wiem, komu kibicować. Zarówno West, jak i Eggers są wyjątkowo utalentowani w gatunku, a Depp i Dafoe mają tę samą mroczną charyzmę. Wygląda na to, że czekamy na oba filmy — tylko zagorzali fani będą musieli opowiedzieć się po którejś stronie.
Wielki powrót Deppa?
Dla Johnny'ego ta rola to prawdopodobnie jeden z największych momentów kariery w ostatnich latach.Po procesie z 2022 roku z Amber Heard, który zresztą wygrał, Hollywood zaczęło znowu "pozwalać" aktorowi pracować.
W ostatnich latach Depp nie pojawiał się w filmach często, ale jak już to robił, wybierał ciekawe projekty.
W 2023 roku Depp zagrał króla Ludwika XV w "Jeanne du Barry". Widzowie przyjęli film ciepło (95% na Rotten Tomatoes), ale krytycy byli surowsi (zaledwie 48%) — prawdopodobnie nadszarpnięta reputacja odegrała swoją rolę.
Większość krytyki dotyczyła powierzchownego scenariusza, choć wystawne kostiumy, scenografia i sama historia zebrały pochwały.
W 2020 roku Depp wcielił się w fotografa Eugene'a Smitha, który dokumentował tragedię w Minamacie w Japonii, gdzie mieszkańcy zostali zatruti rtęcią. Znowu ten sam schemat: 91% od widzów i 78% od krytyków.
Wyłania się ciekawy wzorzec: widzowie wspierają powrót aktora, podczas gdy krytycy są wyraźnie ostrożni i czekają na coś wyjątkowego. Za wcześnie na zachwycone recenzje. Może "A Christmas Carol" będzie tym filmem i w końcu przywróci Johnny'ego Deppa z czasów Tima Burtona — ekscentrycznego, fantastycznego, odmawiającego wpasowania się w jakąkolwiek szufladkę. A Depp wie, jak się transformować, więc spokojnie czekamy na premierę. Tylko miejmy nadzieję, że ta wigilijna opowieść nie stanie się łabędzim śpiewem.