Miłość, zazdrość i rodzinna apokalipsa: Recenzja komedio-dramatu "The Roses" - nowy film z Benedictem Cumberbatchem

Na pierwszy rzut oka to idealna para. On to odnoszący sukcesy architekt, ona to gwiazda kuchni, a razem wyglądają jak prosto z okładki magazynu lifestylowego o tym, jak żyć pełnią życia.

Ale w nowej dramedii "The Roses" od Jaya Roacha ta idylla rozpada się z dnia na dzień: gdy Theo traci pracę, a kariera Ivy nabiera rozpędu, ich perfekcyjna rodzinna fasada zaczyna pękać. To, co następuje, to salwa urazy, sarkastycznych docinków i prawdziwego małżeńskiego piekła.

Gdy raj staje się polem bitwy

"The Roses" to nowa wersja kultowego klasyka "The War of the Roses" z 1989 roku Danny'ego DeVito, który kiedyś wyznaczył standardy dla czarnych komedii małżeńskich.

Teraz w centrum uwagi są Theo (Benedict Cumberbatch) i Ivy (Olivia Colman). Ich słoneczny kalifornijski dom, zbudowany przez postać Cumberbatcha, staje się areną zimnej wojny, w której miłość i nienawiść zacierają się nie do poznania.

Cumberbatch i Colman rozszarpują się nawzajem

Cumberbatch, znany z dramatów i mózgowatych ról jak Holmes w "Sherlock" czy lalkarza w "Eric", tutaj daje upust komediowej swobodzie i to działa – jego Theo irytuje, bawi i wzbudza współczucie jednocześnie.
Zwiastun filmu The Roses
Colman, według recenzji krytyków, również daje z siebie wszystko, wracając do swoich komediowych korzeni i łącząc absurd z prawdziwym bólem.

Para tworzy doskonały duet, który słusznie napędza cały film.

Gdy drugoplanowe postacie stają się tłem

W filmie pojawiają się świetne cameo Andy'ego Samberga i Kate McKinnon jako przyjaciół państwa Rose, a ich żarty o małżeństwie czasami wydają się bardziej żywe niż centralny konflikt.

Reszta obsady zostaje w cieniu, przez co obraz jest mniej bogaty, niż mógłby być.

Czarna komedia bez prawdziwej czerni

Scenarzysta Tony McNamara ("Poor Things") wyraźnie złagodził oryginał, usuwając jego najciemniejsze satyryczne ostrze.

Według recenzenta Rossa Bonaime'a z Collider, "The Roses" przypomina bardziej ironiczną komedię z tragicznymi nutami niż prawdziwą czarną komedię. To czyni film sprytnym i zabawnym, a nie naprawdę złośliwym.

Co mówią krytycy

Na Rotten Tomatoes film ma 67% "świeżości" po wczesnych pokazach dla krytyków. Pochwały koncentrują się na duecie Cumberbatch-Colman, który podnosi nawet słabsze sceny.
Aktor Benedict Cumberbatch w niebieskiej marynarce obejmuje aktorkę Olivię Colman w pasiastym swetrze
Kadry z filmu The Roses
Źródło:
"To dzika komedia" – pisze Awards Radar. Ale niektórzy recenzenci zarzucają filmowi niezdecydowanie: "zbyt słodki, by być czarny, i zbyt czarny, by być słodki". NYC Movie Guru nazwał go "żmudnym i tylko czasami zabawnym".

Czy warto obejrzeć?

"The Roses" nie stanie się nowym klasykiem gatunku, ale zadowoli każdego, kto chce zobaczyć Cumberbatcha i Colman w niespodziewanie złośliwej komediowej formie. To nie jest tak mroczne jak oryginał DeVito, ale też nie jest to sterylizowana rozrywka rodzinna: czasami zabawne, czasami bolesne, a czasami jedno i drugie naraz.

Komedia wchodzi do kin 29 sierpnia 2025 roku. Wcześniej na zoomboola.com recenzowaliśmy serial "Peacemaker" – najlepszy superbohaterski projekt wszech czasów.