"Happy Gilmore 2" staje się największym hitem Netflixa w USA. Dlaczego widzowie go uwielbiają i nienawidzą

Sequel kultowej komedii z lat 90. osiągnął 46,7 miliona wyświetleń w zaledwie three dni, stając się najbardziej udanym filmem Netflixa w historii platformy w USA.

Powód? Nostalgia, fanservice i powrót ukochanych postaci po niemal 30 latach, donosi Variety. Adam Sandler wraca jako szalony golfista, ale tym razem nie walczy o dom babci — stara się zapłacić za szkołę baletową córki.

Cameo sypią się jak z rękawa: od Bad Bunny i Eminema po Guya Fieriego i Seana Evansa. Nawet rodzina Sandlera dostaje swoje pięć minut.

Co mówią krytycy i za co chwalą

Na Rotten Tomatoes sequel ma 61% świeżości. To nieco mniej niż 63% oryginału, ale wciąż przyzwoity wynik. Na IMDb ma 7,0 na 10 (w porównaniu z 6,3 pierwszej części).
Aktor Adam Sandler trzymający kij golfowy stojący na polu golfowym
Kadr z "Happy Gilmore 2"
Źródło:
Krytycy chwalą lekki ton, humor i tempo, szczególnie wyróżniając pracę reżysera Kyle'a Newachecka, który przejął pałeczkę po Dennisie Duganie. "Rozkoszne szaleństwo", "nostalgiczna przyjemność", "głupie, ale słodkie" — taki jest ogólny klimat większości recenzji.

Rolling Stone nazywa film idealną formułą na sequel: "to samo, ale inne", z fanservice'em nakręconym na maksa. Variety podziwia, jak Sandler zachował swoją charakterystyczną charyzmę, a Guardian nazywa to rzadką komedią, którą będziesz chciał cytować na głos — nawet po dekadach.

Co nie wypaliło

Washington Post nazywa film "serią pudłów", a Vulture obwinia typowe błędy Netfliksa — film wydaje się sklecony na szybko z podejściem "wystarczy, że będzie w porządku". Niektórzy krytycy atakują nadmiar cameo i brak spójnej fabuły: "Dużo twarzy, mało treści".
Zwiastun "Happy Gilmore 2"
Szalony turniej golfowy w finale, który przypomina skrzyżowanie MTV z Power Rangers, wydał się widzom tak dziwaczny, że wielu uznało go za parodię oryginału. Mimo to nawet sceptycy przyznają — to zabawne, a to oznacza, że misja wykonana.

Czy warto obejrzeć?

Tak, jeśli tęskniłeś za tym samym starym Gilmore'em, który ma w nosie zasady i golfa. Nie, jeśli spodziewasz się czegoś świeżego i głębokiego. Sequel nie jest idealny. Ale jak sam Sandler — wciąż wie, jak trafić prosto w serce. Albo przynajmniej w dołek. Wcześniej na zoomboola.com sprawdzaliśmy, czy warto obejrzeć reboot "Naked Gun" z Liamem Neesonem.